Ukraińskie anabasis cz. 3 – Koleją na Zakarpacie

Na ten wyjazd nastawiałem się już od dłuższego czasu, chociaż większość biur turystycznych rezygnowała z wyjazdu w tym kierunku ze względu na stan dróg na Ukrainie. Dlatego miłym zaskoczeniem była oferta biura Eko-Karpaty, organizującego właśnie tę trasę. Nie zastanawiam się ani chwili i telefonicznie rezerwuję 2 miejsca. Rano wczesna pobudka i jak najszybciej do Ustrzyk Dolnych. Szkoda, że biuro nie zabiera turystów z Wetliny, bo zaoszczędzilibyśmy ze dwie godziny snu… W Ustrzykach punktualnie co do minuty czeka na nas bus (jedziemy w grupie 6 osób + przewodnik) – warunki wyjątkowo komfortowe.
Pierwsza niewiadoma to granica w Krościenku, a dokładniej ile czasu będziemy stali. Możliwości są różne: od parunastu minut (niemożliwe) do paru godzin (bardziej prawdopodobne). Na szczęście wypada coś pośrodku – kilkadziesiąt minut, co należy uznać za sukces. Zakupy w „strefie wolnocłowej” zostawiamy sobie na powrót i kierujemy się na przełęcz Użocką. Ze względu na dziury nie rozwijamy zbyt dużej prędkości, jakieś dwadzieścia kilometrów na godzinę, całe szczęście, że mamy do przejechania tylko kilkadziesiąt kilometrów. W drodze do Wołosianki będziemy mijać kolejno Chyrów, Stary Sambor, Turkę i Sianki – miasta mające swoje niezaprzeczalne miejsce w historii Polski, obecnie zaniedbane i zniszczone i z trudem starające się odzyskać swoją dawną świetność.

Chyrów

Pierwszym miastem na trasie do Wołosianki jest Chyrów. Wzmianki o nim pojawiają się już w połowie XIV wieku. W okresie I Rzeczypospolitej należał do magnackiego rodu Mniszchów, nota bene jedynych Polaków na tronie Rosji. Córka Jerzego Mniszcha, Maryna, została żoną Dymitra I Samozwańca i carycą Rosji. Niestety bunt bojarów sprawił, że plan osadzenia na rosyjskim tronie władcy sprzyjającego Polsce nie udał się a sama Mniszchówna zmarła w więzieniu. Aż do II wojny Chyrów słynął z założonego w 1883 roku renomowanego jezuickiego gimnazjum – Zakładu Naukowo-Wychowawczego Ojców Jezuitów. W ogromnym czworobocznym budynku uczyło się 600 uczniów a w jego pomieszczeniach mieściły się sala teatralna na 1000 osób, kaplica, jadalnia na 500 miejsc, muzeum przyrodnicze. Słynna jezuicka biblioteka licząca ponad 30 000 woluminów była jedną z największych bibliotek na kresach wschodnich.
Absolwentami gimnazjum byli między innymi Eugeniusz Kwiatkowski, Adam Styka, Jan Brzechwa, Kazimierz Junosza-Stępowski, Mieczysław Orłowicz. Po upadku II Rzeczypospolitej budynek gimnazjum został przejęty i zniszczony przez Armię Czerwoną, później w kolejnych latach reszty dopełnili Niemcy i w okresie powojennym Ukraińcy.

Z Chyrowa udajemy się do Sambora i Turki – kolejnych miast mających polskie korzenie. Mijając Sianki docieramy do przełęczy Użockiej, skąd można rozpocząć wyprawę na Pikuj lub w przeciwnym kierunku na Opołonek i Kińczyk Bukowski (o ile oczywiście uzyskamy zgodę ukrańskiej straży granicznej). Ten kierunek jest zdecydowanie bardziej kuszący, ponieważ od strony polskiej szlak z Wołosatego jest od dawna zamknięty i według władz BdPN nie będzie udostępniany. Ponieważ przełęcz rozdziela obwód lwowski od użgorodzkiego, czeka nas kontrola „prawie że” graniczna – wysiadamy z busa i po okazaniu paszportów przekraczamy ją na piechotę. Jest też okazja do zrobienia paru zdjęć pomnikom upamiętniających poległych w I i II wojnie światowej. Teraz czeka nas już tylko zjazd do Wołosianki, skąd do Sianek powrócimy już koleją.

Kolej Zakarpacka

Przebiegające ze wschodu na zachód Karpaty stanowiły naturalną barierę na szlakach komunikacyjnych na zachodniej Ukrainie – istniały tylko trzy miejsca, w których linie kolejowe je pokonywały: pod Czarnohorą w okolicy przełęczy Jabłonickiej (lub inaczej zwanej przełęczą Tatarską na trasie z Rachowa do Jaremcza), przez połoniną Borżawy na trasie Sławsko – Wołowiec i przez przełęcz Użocką (trasa z Lwowa do Użgorodu). Sama linia kolejowa łącząca Lwów z Budapesztem i Wiedniem przez przełęcz Użocką została zbudowana w 1905 roku a najciekawszy jest odcinek pomiędzy Siankami a Wołosianką, gdzie na odcinku 18 kilometrów pociąg pokonuje różnicę poziomów ponad 370 metrów, 6 tuneli i 27 wiaduktów, stopniowo zjeżdżając w dolinę rzeki Uż. Co ciekawe każdy z tuneli i mostów jest strzeżony przez stojących na „baczność” uzbrojonych żołnierzy. Sam pociąg to właściwie rodzaj jednostki elektrycznej w typowymi z czasów ZSRR wagonami: niezbyt czystymi, z małymi nie otwierającymi się oknami. Składy towarowe są obsługiwane nierzadko przez 3 lokomotywy, z których dwie ciągną a jedna pcha. W trakcie podróży na pewno ktoś zaprosi was do rozmowy, ludzie tu są mili i otwarci, często usłyszymy całą historię rodziny okraszoną zdjęciami. Czasem ktoś będzie Was namawiał do kupna słonecznika, piwa czy gazet…
Podróż do Sianek nie trwa długo, ale widoki są faktycznie niesamowite i warte wydanych pieniędzy. Co chwila biegamy od jednego okna do drugiego, aby napawać się roztaczającymi się widokami doliny rzeki Uż. Niestety w Siankach czeka nas niemiła niespodzianka – po starym dworcu pamiętającym jeszcze czasy Austro-Węgier pozostały już tylko zwały gruzu, a na jego miejscu powstaje jakiś nieciekawy budynek.
W Siankach w zasadzie wycieczka się kończy, w drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze w Jasienicy Zamkowej, wsi w rejonie Starego Sambora, aby obejrzeć cerkiew p.w. św. Michała oraz stojącą przy niej trzypiętrową dzwonnicę z 1790 roku.

Ukraińskie anabasis cz. 3 – Koleją na Zakarpacie