Zalipie – wieś znajdująca się w Velen na wschód od kasztelu Wrońce. Jest jedną ze wsi, którą Geralt może napotkać na swojej drodze. Wieś opustoszała po przybyciu Nilfgaardczyków, którzy wprowadzili rekwizycję wojenną. Poza stołem płatnerskim i kamieniem szlifierskim Zalipie oferuje amatorskiego kowala oraz dwóch kupców… Spokojnie. To tylko opis z Wiedźmina 3, bo wieś i stylistyka została wykorzystana w tej słynnej grze komputerowej 🙂

Z Krakowa do tej ślicnie pomazanej wioski jest około 90 km, jeśli przeprawisz się przez Wisłę i Dunajec promem. A ten prom jest niezwykle ciekawy. Jego metodą napędową jest właściwe ustawienie względem nurtu do czego służą dwie liny ślizgające się po linie łączącej dwa brzegi rzeki. I tak za jedyne 7 zł za furę nie trzeba płynąć wpław.

Zalipie to prawdziwie bajkowa wieś, która od dawna słynie z malowanych chat. Zwyczaj ten wywodzi się z XIX – wiecznej tradycji, z czasów dymnych chat. Dym snuł się po niskich izbach, osmalając ściany, dlatego często trzeba było je bielić wapnem. Kiedy pojawiły się kominy, gospodynie postanowiły bielone ściany ozdabiać malowanymi kwiatami. Z czasem motywy te opanowały wszystko: ściany, sufity, piece, skrzynie, naczynia, zewnętrzne ściany domów, budynki gospodarcze, przydrożne figurki, studnie, płoty. Farby były przygotowywane domowym sposobem z mieszaniny wapna, gliny, sadzy i naturalnych barwników a pędzle robiono z końskiego włosia lub rozczapierzonego brzozowego patyczka. I za pomocą tych prostych narzędzi, malarki tworzyły niezwykłe ornamenty przypominające ludowe hafty.

W Zalipiu znajduje się obecnie około 20 malowanych domów. Stare i nowe domy, studnie, ule, płoty, nabierają życia i smaku, bo komuś po prostu się chce. Co roku w czerwcu organizowany jest konkurs Malowana chata i gospodynie ozdabiają kwiatami co tylko się da. A prawdziwą mistrzynią jest Pani Danuta Dymon (Zalipie 175), która maluje na okrągło. Budki dla ptaków, konewki, drzewa, pralkę, lodówkę, maszynę do szycia, czajnik elektryczny, ubrania, kaloryfery i kamienie – jeśli już nic innego nie wpadnie w jej złote ręce. Pani Danusia to niezwykle serdeczna i pozytywnie zakręcona osoba, która oprowadziła nas po całym gospodarstwie i pokazała swój kolorowy, kwiatowy świat. Ciągle szuka nowych inspiracji i przedmiotów, które mogłaby „zmalować”. Oto prawdziwy człowiek z pasją.

A wszystko to zaczęło się od najbardziej znanej zalipiańskiej malarki – Felicji Curyłowej (1904-1974). Malowała do końca życia i dzięki niej Zalipie stało się centrum ludowego malarstwa. Dom i zagrodę po jej śmierci zakupiła Cepelia, która w 1978 r. przekazała budynki Muzeum Okręgowemu w Tarnowie. Znajduje się tu dom Felicji, stajnia, stodoła oraz chałupa z klepiskiem. Wnętrze domu malarki to całe mnóstwo kwiatowych zdobień, na ścianach wiszą obrazy, zgromadzone są również oryginalne meble i sprzęty domowe używane przez artystkę. Imponująco wygląda malowany piec i subtelne papierowe firanki – wycinanki w oknach. Kwieciste malowidła od czasu śmierci malarki były już odnawiane a papierowe firanki wykonała wnuczka, która mieszka na przeciwko i oczywiście też maluje. Pod kierunkiem Felicji, ale według projektu zawodowego plastyka, w 1966 roku mieszkanki wsi wykonały niezwykłe zdobienia w tutejszym kościele, który z zewnątrz nijak nie zdradza cudów, które kryje w środku. Ich dziełem jest też kwiecista plebania oraz pobliska remiza upiększona oczywiście roślinnymi motywami.

Co roku Muzeum Etnograficzne w Tarnowie organizuje dla ludowych artystek z Powiśla Dąbrowskiego konkurs pod nazwą Malowana chata. Specjalna komisja wizytuje zagrody w poszukiwaniu tej najpiękniejszej. Wyniki konkursu ogłaszane są w niedzielę po Bożym Ciele i jest to najlepszy czas w roku, aby odwiedzić Zalipie. Podczas konkursu, stare malunki są niestety zabielane a na ich miejscu powstają nowe wzory. 

Warto też wstąpić do Domu Malarek – tutejszego domu kultury, w którym prezentowana jest ekspozycja z pracami zalipiańskich artystek oraz fotograficzna wystawa z konkursów malowanych chat. Można zobaczyć tu pięknie zdobione stoły z ławami, altankę, malowane drzewa, studnię z wiadrem, ule i coś w rodzaju zegara słonecznego.

Po Zalipiu warto się przespacerować, bo ta urokliwa wioska nie jest duża i między idyllicznymi wierzbami, kryje się mnóstwo ciekawych obiektów i szkoda byłoby je przegapić.

Chciałoby się powiedzieć, że za górami, za lasami, leży mała wioska… Ale nie leży na końcu świata, ale jakoś mało Polaków ją odwiedza, a poza granicami kraju jest nazywana „najpiękniejszą polską wioską i jedną z najważniejszych atrakcji w Polsce”. Zalipie to jedno z ciekawszych i jednocześnie mniej docenionych miejsc w Polsce. Warto zabłądzić w te strony, jeśli szukacie inspirującego miejsca na krótki wypad. Ja bawiłam się świetnie z niezwykle sympatyczną Panią Danusią przymierzając jej malowane kiecki i kapelusze a nasz pies zakochał się w drewnianej malowanej budzie z której nie chciał wyjść… Wsród gdakających kur i ujadających psów, kultura ludowa jest tu wciąż żywa i ma się naprawdę dobrze. To dobrze.

W Zalipiu warto zobaczyć malowane domy, kościół, plebanię, remizę strażacką, dom Felicji Cyryłowej, Dom Malarek, płoty, kapliczki, ule, mostek, drzewa, studnie, stajnie, kurniki, budy dla psów i oczywiście dom Pani Danusi Dymon i oczywiście całą zmalowaną resztę.

Zalipie. Polska jest piękna