Unsound Festiwal – trwam w zachwycie

I visited future yesterday a konkretnie parę dni temu, bo Unsound zakończył się a ja wciąż trwam w zachwycie. Można było się wytańczyć, wyciszyć lub poddać ekstremalnym wrażeniom dźwiękowym, bo Unsound to zawsze kłopot bogactwa wyboru. Lokalizacje nie mogły być lepsze. Była m. in. kuchnia dawnego hotelu Forum, Łaźnia, Huta, opuszczony dworzec towarowy, ogród botaniczny, zoo… Unsound to jedno z najciekawszych wydarzeń muzyki elektronicznej na świecie, które rządzi od piętnastu lat na trzech kontynentach, a dokładnie w Krakowie, Londynie, Toronto, Nowym Jorku i Adelajdzie. Wystarczy przekroczyć bramę do równoległego świata, aby masowo doświadczać dźwięków i różnorodności. Ten festiwal za punkt honoru stawia sobie kumulację nieszablonowych wydarzeń.

Przez 15 lat organizatorzy zawsze wynajdywali tak pokrętne motywy przewodnie, aby uczestnicy przyjemnie miotali się między wydarzeniami. W poprzednich edycjach był Horror, Sen, powstały perfumy o zapachu drone, bass & noise, z wieży Mariackiej zagrano nowy hejnał, a w czasie edycji Surprise, nie wiadomo było kto wystąpi, lokalizacje były podawane w ostatniej chwili i niektórzy muzycy nie zdradzili swojej tożsamości nawet po występie. Tu wszyscy są przygotowani na wszystko. 15 lat temu Unsound rezydował w dwóch klubach a bilety kupiło kilka osób. W tym roku były 22 lokalizacje i tysiące fanów. Motywem przewodnim tegorocznej edycji był Flower Power, czyli 50-lecie Lata Miłości. Czy to odpowiedź na mroczne czasy, w których żyjemy?

Co zobaczyłam? Techno w wykonaniu Niny Kraviz – gwiazdy didżejskiego świata i rezydentki Berghain, dźwiękową i dokumentalną wystawę Petera Cusacka i Martyny Poznańskiej „There Will Be No Other Forest” w artystycznym domu na Szwedzkiej 8, sonambientową instalację dźwiękową Harry’ego Bertoia podczas której przeniosłam się do jego wiejskiej stodoły wypełnionej setkami dźwięcznych rzeźb, a na koniec pokiwałam się w urbexowym cargo na Kamiennej. To były precyzyjnie skonstruowane występy – od ciszy do pisku, od pokrętnych basów łamiących żebra do prawdziwego muzycznego edenu. A potem z powrotem. Było kosmicznie! Chyba muszę teraz odwiedzić jakieś okropne współczesne miejsce, żeby wrócić na ziemię. Idę do supermarketu!

***

Nie zobaczyłam wszystkiego, ale dokonałam świadomych wyborów. Jestem usatysfakcjonowana.

Unsound Festiwal – trwam w zachwycie