Tajemniczym przejściem przez króliczą dziurę wchodzimy do botanicznej krainy czarów… i tu od razu zalewa nas prawdziwe kwiatowe tsunami we wszystkich kolorach. Kolory, kolory, kolory i jeszcze więcej kolorów. Ogromne przestrzenie i kombinacje roślin, głowice hortensji, altany zatopione w różach, wiszące ogrody i dalie w pełnym rozkwicie. Tu żółta trawa rośnie obok niebieskich irysów, zapracowane pszczoły skaczą z kwiatka na kwiatek a ogrodnicy pracują cicho i prawie niewidocznie.

Odwiedzenie Victorii – stolicy kanadyjskiej prowincji Kolumbii Brytyjskiej i niezobaczenie Butchart Gardens jest jak zwiedzanie Paryża bez wieży Eiffla. Każdego roku milion osób przybywa na wyspę Vancouver, aby podziwiać jedne z najpiękniejszych ogrodów świata. Nigdy nie będziesz rozczarowany wizytą w tym miejscu, bo tu obowiązuje pięć pór roku: wiosna, lato, jesień, zima i… święta.

A wszystko zaczęło się od wizji i pasji jednej kobiety, która wpadła na pomysł, aby zamienić wyeksploatowany kamieniołom wapieni w piękny, wklęsły ogród – rezerwat drzew i kwiatów.

Cement był specjalnością Pana Butcharta a specjalnością pani Butchart było piękno, więc i historia tego miejsca jest niezwykła.

Wszystko zaczęło się w roku 1888, kiedy to przemysłowiec Robert Pim Butchart postanowił produkować cement portlandzki. Na wyspie Vancouver znalazł bogate złoża wapieni i tam też przeprowadził się wraz z rodziną. Z czasem surowiec skończył się, w jego miejscu pojawiły się niezbyt atrakcyjne dziury i doły, więc jego żona Jennie, kobieta o artystycznej duszy, postanowiła zrobić coś z tym rozkopanym areałem przed domem.

W 1904 roku jako pierwszy powstał wspaniały Sunken Garden, klejnot w koronie, epicki „Ogród zatopiony”. Wymagał on nawiezienia ogromnej ilości ziemi, ale życzliwi sąsiedzi dostarczyli gleby, podarowali pierwsze sadzonki i tak krok po kroku kamieniołom zakwitał i przekształcał się we wklęsły ogród.

Małżonek, zarażony pasją swojej żony, zaczął przywozić z dalekich podróży nowe rośliny i ptaki, których był miłośnikiem i dla których sam budował wymyślne budki. Po ogrodzie więc spacerowały dumnie pawie i flamingi, w sadzawkach kąpały się gęsi i kaczki, a na licznych drzewach urzędowały papugi i tukany. I tak powstawały kolejno tematyczne ogrody: japoński założono niedaleko brzegu Zatoki Brentwood, włoski zastąpił dawne korty tenisowe a różany rozkwitł w pobliżu rodzinnej rezydencji zastępując dawny ogródek warzywny. Dodatkowo na dnie wyrobiska w zbiorniku wodnym zamontowano Fontannę Rossa wyrzucającą wodę na ponad 20 metrów w górę i nieustannie zmieniającą wodne wzory.

Powierzchnia ogrodu to 22 hektary, tysiące cebulek i godzin pracy ogrodników. To spektakl, który zasługuje na owację na stojąco.

Na próżno szukać tu tabliczek z opisami roślin, jedynie 2500 krzaków róż w 250 odmianach zostały oznaczone, a wśród nich Keczup i Musztarda… No cóż, jaka nazwa taki zapach i wygląd – ten gatunek nie skradł mojego serca, ale nazwa owszem.

Ja jeszcze nieustannie zachwycałam się daliami we wszelkich możliwych rozmiarach, kolorach i kompozycjach, to najpiękniejsze dalie jakie kiedykolwiek widziałem.

Potomkowie Jenny i Roberta odziedziczyli zarówno posiadłość, jak i zamiłowanie do ogrodnictwa, tworzą nowe kompozycje i udostępniają je zwiedzającym w ciągu całego roku. Organizują choreograficzne spektakle ogni sztucznych, koncerty plenerowe, zbudowali pawilon dla dzieci i karuzelę Menażerii.

Nieśpiesznie więc spacerujemy po pachnących ścieżkach, skalnych wzgórzach, siadamy na ławkach, obserwujemy plujące żaby w gwieździstym stawie, podziwiamy mosiężne rzeźby, smoczą fontannę, bulgoczące strumienie, indiańskie totemy, przechodzimy przez jaskrawoczerwoną, japońską bramę torii i cieszymy się własnym towarzystwem. Pobyt tu to prawdziwa przyjemność.

Butchart Gardens. W botanicznej krainie czarów