Proszę pani, ale tu nie można wchodzić z pieskiem… Rozumiem, ale to nie piesek, to Gudi. Aaaa…

Miniaturowy sznaucer z brodą, krzaczastymi brwiami i frędzlami na łapach oraz temperamentem, którym mógłby obdarzyć kilka psów, mały wulkan energii zawsze gotowy do drogi, bez gadania, to znaczy bez szczekania, pakował swoje porcelanowe miski, kraciastą sofkę i ładował się na tylne siedzenie wehikułu. Najlepszy towarzysz podróży i wierny przyjaciel.

Miłośnik FMF jeszcze z czasów kiedy festiwal rezydował na krakowskich Błoniach, chodził do muzeów, zwiedzał zamki i pałace, klasztory i kościoły, a z Siminą to nawet pracę magisterską pisał. Szukał z nami złotego pociągu, ale lubił też jeździć zwykłą koleją.

Podkrakowskie dolinki znał jak własną kieszeń, obwąchał tam każdy zakątek, obszedł każdy kamień i obsikał każde drzewo, ale nie stronił też od piasku na Costa del Krispi i pustyni Błędowskiej. Szukał czarownic na zamku w Lipowcu i upodobał sobie pewną malowaną budę w Zalipiu…

A co pani tu robi? Przepraszam, ale pies mi uciekł… Nie jeden raz udało nam się wejść na „psie alibi” do miejsc opatrzonych tabliczką wstęp wzbroniony.

Nie wpuścili go do kopalni w Nowej Rudzie, bo nie mieli takiego małego kasku…, ale za to polował na ważki płynąc kajakiem (i o mało co wszyscy nie wylądowaliśmy w wodzie).

Serce Gudiego po 14 latach odmówiło współpracy, nie ma już z nami tego czarnego futrzaka, ale są najpiękniejsze wspomnienia i foty, duuużo fot! bo to nie był zwykły pies, to był Gudi. THE Dog. Hau!

We miss you so much…

***

Gudi 10.12.2005 – 19.10.2019. Rest In Peace.

Gudi. THE Dog.