A wszystkim im matkowała Dorota Pomykała, czyli o bitwie pod Warszawą, co odmieniła losy Europy

Bitwa warszawska 1920, to spektakl, jaki ostatnio oglądałam w Teatrze Starym. Moim ulubionym. Sztuka stała się tylko pretekstem i tłem do pokazania relacji polityków z resztą, czyli nami – społeczeństwem. Smutny to obraz, który możemy obserwować na codzień. Widzimy zdjęcia współczesnych polskich polityków z pierwszych stron gazet, najróżniejszych opcji… Mocno szokujący ten zestaw. Przyglądając się wydarzeniom sprzed prawie stu lat i temu co obecnie dzieje się, widać jak na dłoni, że historia niestety niczego nas nie nauczyła. Mądry Polak po szkodzie ? Nie, to przysłowie jednak nie działa. Jesteśmy sterowalni i sondażowo przewidywalni. Więc o bitwie pod Warszawą, co odmieniła losy Europy nie będzie, ale za to będzie o zachwycającej grze aktorów.

Bo w jednym miejscu, w jednym czasie spotkali się Michał Majnicz jako Józef Piłsudski, Juliusz Chrząstowski jako Władysław Broniewski, Marcin Czarnik jako Feliks Dzierżyński, Krzysztof Dracz jako Wincenty Witos / Weygand / szyfrant / ksiądz Skorupka, Anna Radwan jako Kobieta z Poznania, Monika Frajczyk jako aktorka kabaretowa / Róża Luksemburg, Małgorzata Zawadzka jako żona Witosa / Pani Nudna, Grzegorz Grabowski jako chłop, Rafał Jędrzejczyk jako Poznaniak, a wszystkim im matkowała Dorota Pomykała – Matka Polka. Najlepsza! To ona jest bohaterką dnia codziennego, Matką Polką  w wiecznej ciąży, w wysłużonym sweterku i w poplamionej krwią sukience. To ona walczy każdego dnia. Udręczona i umęczona, pobłażliwa i wyrozumiała, karcąca i opłakująca, kochająca każde swoje dziecko od Dzierżyńskiego do Piłsudskiego. To ona pyta: Czy można by tak jakoś zrobić, żeby ten świat zaczął w końcu działać dla mnie? Czy to już za późno jest? 

A co z resztą? Piłsudski strzela do statysty na widowni i zachowuje się jak duże dziecko, któremu wiecznie chce się spać. Premier Witos narzeka, że bolszewicy przeszkadzają mu w żniwach. Poeta i żołnierz, Broniewski, wygłasza swoje słynne słowa „Jak żyć ?” Dzierżyński recytuje Norwida, w końcu jest nie tylko Czerwonym katem, ale też Polakiem. Kobieta z Poznania w długim monologu na temat codzienności, można nawet powiedzieć nudnym monologu, jednak przykuwa naszą uwagę na długie minuty. I oczywiście Pani Nudna zanudnawiająca się siebie nawzajem. Po prostu aktorzy grają świetnie a każda rola to majstersztyk.

Dodatkowymi atutami sztuki są efekty specjalne w postaci spontanicznych wybuchów z talku i jak zawsze angażowanie widowni do tworzenia spektaklu (tym razem pijemy „wódkę”). Niesamowite wrażenie robi też kurtyna uszyta ze starych mundurów.

3 godzinny spektakl może przeczołgać i zmęczyć kotłowaniną postaci i wątków. Może zmęczyć. Może. Może może kogoś zmęczyć, ale nie mnie. Mnie się podobało.

Bitwa warszawska 1920 w Teatrze Starym

tekst – Paweł Demirski

scenografia – Michał Korchowiec

muzyka – Jan Suświłło

choreografia – Cezary Tomaszewski

A wszystkim im matkowała Dorota Pomykała