Pierunem na szychtę, czyli o kopalni węgla kamiennego w Nowej Rudzie

Takie czasy, że pora zejść do podziemia. Niejedną szychtę odrobiłam w kopalni soli, srebra, kamieni szlachetnych, złota a teraz czas na czarne złoto. Wędrówka po wnętrzach kopalni może być naprawdę fascynująca. Wyposażeni w górnicze hełmy idziemy do sztolni i labiryntem chodników docieramy do szybu, którym przed laty górnicy byli zwożeni do pracy na niższych poziomach. Piast II – główny szyb kopalni znajduje się 700 m pod ziemią. Posiadał dwie 4-piętrowe klatki zjazdowe a winda przewoziła ludzi z prędkością 8 m/s. Dziś ten szyb jest całkowicie zasypany.

Kopalnia Węgla Kamiennego w Nowej Rudzie to bardzo ciekawy obiekt do zwiedzania, ale robota tu była ciężka. Życie straciło ponad tysiąc górników i warto o tym pamiętać. Często miejsce pracy było na wysokości 1 metra, fedrowało się w wysokiej temperaturze i wilgotności. Na szczęście nasza szychta była lajtowa i mogliśmy poszaleć ze świdrem na sprężone powietrze, zobaczyć z bliska kombajn węglowy i wrębiarkę, przejechać się kopalnianym roller-coasterem oraz trzymając mocno skalp, sprawdzić jak działa podziemna wentylacja. Na ochotników czekała też niezła jazda resorowaną karetką pogotowia, a pacjenci wychodzili z niej ledwo żywi. Tablica „Urodziłeś się bez części zamiennych”, stoi przy taśmie na którą wrzucano węgiel. To ma sens, bo górnicy traktowali ją jako własny środek transportu co czasami kończyło się WIELKIM AUĆ, gdy maszyna urywała ręce, nogi a mózg lądował na ścianie (taki kopalniany Tarantino).

W kopalni przemieszczaliśmy się chodnikami zbrojonymi w metalowe obudowy, którymi dostawano się do pokładów węgla. Na wypadek zawalenia się wejścia do sztolni tworzono drogi ucieczkowe i tamy bezpieczeństwa, które oddzielały nieużywane chodniki od chodników eksploatowanych i w ten sposób zabezpieczały przed rozprzestrzenianiem się ognia.

Oprócz podziemnych korytarzy, na powierzchni można zwiedzać muzeum, w którym zgromadzono maszyny, sprzęt ochronny, aparaty ucieczkowe, górnicze narzędzia, stroje i ubiory robocze. Jest tu oryginalna dyspozytornia, czyli centrum kierowania kopalnią, którą przez chwilę zawładnęłam.

Pierwsze kopalnie węgla w tej okolicy pojawiły się w XV wieku a tę, którą zwiedziliśmy datuje się na 1781 rok, kiedy to nadano jej imię Ruben. Od roku 1945 nosiła nazwę „Nowa Ruda”. Na 7 poziomach wydobywano mało zasiarczony, najwyższej jakości węgiel koksujący używany przy wytopie metali szlachetnych. Skomplikowana budowa geologiczna i geometria złoża uniemożliwiała mechanizację prac pod ziemią, co sprawiło, że z czasem eksploatacja stała się nieopłacalna. Największą kopalnię w Dolnośląskim Zagłębiu Węglowym, zatrudniającą 6 tysięcy osób i wydobywającą 1 mln ton węgla koksującego rocznie, zamknięto 15 września 1994 roku.

***

Uwaga! Kolor hełmów ma znaczenie. Ja wybrałam żółty – tzw. miodziarza, bo pasował mi do plecaka. No cóż fashion is fashion, ale w kopalnianym realu opróżniałabym między innymi kible, czyli ule… Następnym razem założę biały plecak i biały hełm i będę sztygarem, pierunie jeden!

Pierunem na szychtę, czyli o kopalni węgla kamiennego w Nowej Rudzie